Postanowiliśmy dotrzeć do Ker-Paravelu jeszcze dziś. Z
obliczeń Piotra wynikało, że mija dopiero południe więc nie było sensu rozbijać
tutaj obozu. Czułam, jak niewiele zostało do spotkania z Kaspianem. Serce waliło
mi jak młotem i nagle ogarnął mnie strach.
„A co jeśli on mnie nie pamięta? Co
jeśli znalazł już miłość swojego życia?"
Z łatwością przedostaliśmy się przez puszczę i minęliśmy
granice Ker-Paravelu. Strażnicy widząc nas kłaniali się i całowali nas po
dłoniach. Czułam, że za chwilę eksploduję i nie wytrzymam już ani chwili
dłużej.
- Królowie Piotr i Edmund oraz Królowe Zuzanna i Łucja
przybyli. – zapowiedział Martin, który był moim poddanym jak i przyjacielem.
Zamarłem na dłuższą chwilę. Pewnie coś mu się pomyliło i tak
naprawdę ich tutaj nie ma, albo zrobił mi wyjątkowy paskudny dowcip.
„To pewnie jacyś skarżący się poddani.” – pomyślałem wstając
nieśpiesznie i poprawiłem kaftan.
Gdy otwarły się drzwi – zaniemówiłem.
Naprawdę tam byli.
Cudem powstrzymałem się od jakiejś dziwnej reakcji. Starałem się oddychać
miarowo i nie cieszyć jak głupek na sam jej widok. Wątpiłem, że darzy mnie
takim samym uczuciem, jak ja ją. Mogła już przecież kogoś mieć, mogła znaleźć
miłość w swoim świecie. Wyszedłbym na skończonego palanta, gdyby w tej chwili
okazał swoje emocje.
- Witaj Kaspianie! – rzekł Piotr i razem z Edmundem podeszli
do niego.
Zauważyłam zmianę w jego zachowaniu, gdy spostrzegł się, że naprawdę tutaj jesteśmy. Zachowywał dystans i to zabolało mnie najbardziej. Jak mogłam myśleć, że możemy być razem skoro nawet na mnie nie spojrzał!
- Piotr! Edmund! Jak…? – nie potrafił dobrać odpowiedniego
słowa.
Łucja dźgnęła mnie boleśnie łokciem między żebra i wskazała
na niego głową. No tak, jako Królowe powinnyśmy zachowywać się jak damy. Trudno
jednak było mi trzymać się etykiety dyscypliny skoro miałam na sobie jedynie
cienką piżamę.
Starając się nie okazywać zażenowania swoim strojem,
podeszłam do niego spokojnym krokiem i podałam rękę. Bez chwili wahania ujął ją
i pocałował. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Miło cię widzieć Zuzanno – rzekł patrząc mi prosto w oczy.
- Nam również. – Łucja była mniej oficjalna i dosłownie rzuciła się na niego nie dając mi dojść do słowa. Byłam jej wdzięczna.
Z śmiechem postawił ją na ziemi i przyjrzał się jej uważnie.
- Nic się nie zmieniłaś.
- Mogłabym to samo powiedzieć o tobie. – pokazała mu język. Otóż Łucja była bardzo przewrażliwiona na punkcie swojego wzrostu, więc każdy centymetr więcej uważała za rzecz świętą.
- Nawet nie macie pojęcia, jak cieszę się na wasz widok. Nie rozumiem tylko jakim cudem tutaj jesteście. Ostatnim razem Zuzanna – zatrzymał na mnie wzrok na dłuższą chwilę. – uświadomiła mi, że nigdy więcej się
nie spotkamy. Tak więc jak to się stało?
- Myślę, że Zuza… - zaczęła Łucja, dlatego szybko jej przerwałam.
- Uważam, że to ty powinnaś mu wszystko wyjaśnić. – powiedziałam
z udawaną swobodą. Posłała mi psotne spojrzenie i uśmiechnęła się z triumfem.
Była niesamowicie spostrzegawcza i pewnie zacznie bawić się w swatkę. O tak, o
niczym innym nie marzyłam.
- Zacznijmy od początku…
Łucja opowiedziała Kaspianowi całą historię. Począwszy od stwierdzenia, że „kto raz zostanie Królem Narnii zawsze nim będzie”, a na jej rozmowie z Aslanem skończywszy. Gdy wyjawiła mu powód dla którego mogliśmy się tutaj znaleźć, moje policzki lekko się zaróżowiły. Nie umknęło to jego uwadze.
- Muszę przyznać, że wasza obecność będzie bardzo pomocna. Na zachodzie toczy się wojna, która rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie. Jak tak dalej pójdzie to za miesiąc będziemy mieli wojnę na terenie królestwa. Ludzie już skarżą się na kradzieże i napady. Nasze wojsko patroluje miasto i staramy się zapobiegać przestępczości, ale nie wychodzi nam to najlepiej. Mam nadzieję, że pomożesz mi z tym
Edmundzie? Z twoimi pomysłami na temat bezpieczeństwa nic nam nie zagrozi.
Edmund dumny jak paw zaczął zapewniać go, że posiada mnóstwo pomysłów na usprawnienie ochrony i oczywiście jest gotowy wdrażać to w życie. Był w swoim żywiole. Uśmiechnęłam się widząc jego zapał i zaangażowanie. Podobne miny mieli zresztą Piotr i Łucja.
Delikatnie dotknęłam ramienia mojego starszego brata i szepnęłam mu na ucho:
- Wypadałoby się troszeczkę ogarnąć, nie sądzisz?
- Oh, tak, tak oczywiście. – zerknął na nasze stroje i krótko się zaśmiał. – Wybaczcie, że przerywam tą fascynującą rozmowę, ale czy moglibyśmy otrzymać jakieś ubrania? Jak widzisz, Aslan zaskoczył nas i
przeniósł tutaj w koszulach nocnych.
Kaspian zaczerwienił się lekko i zawołał:
- Martinie! Zaprowadź, proszę damy i panów do najlepszych pokoi i poproś Annę o dostarczenie dla nich strojów.
- Tak jest, Wasza Wysokość.
_________________________________________________
Uff.. Rozdział IV napisany! Prawdę mówiąc mam już napisane 10 rozdziałów, ale nie nadają się one do publikacji, bo ciągle coś zmieniam ;)
Następny rozdział powinien pojawić się w środę wieczorem.