czwartek, 25 kwietnia 2013

03. Zaczyna się



Obudził mnie przeraźliwy chłód i szum wody. Leniwie przeciągnęłam obolałe kończyny i otworzyłam oczy.
Byłam w szoku. Ujrzałam przed sobą plażę i morze. Obok mnie leżała wciąż śpiąca Łucja, a w oddali majaczyły mi sylwetki chłopców. Wstałam rozglądając się wokoło. Widok wydał mi się dziwnie znajomy, tak że doznałam olśnienia.

„Jestem w Narnii.”

Wszystko począwszy od Zatoki Ryszarda po Góry Gertrudy napawało mnie tak wielką radością, że zaczęłam tańczyć i śmiać się. Swoim zachowanie zbudziłam Łucję.

- Łucja, Łucyjka kochanie, spójrz gdzie jesteśmy!

Zaskoczona przetarła oczy i bacznie się rozejrzała. Ze śmiechem przyglądałam się jej reakcji – rozszerzone oczy i nierówny oddech świadczyły o zaskoczeniu, a szeroki uśmiech mówił sam za siebie. Nie tylko mnie cieszył powrót do Narnii.

„Nigdy nie zakładaj z góry, co cię czeka…”

- Hej, dziewczyny! – zawołał Piotr. – Musimy poważnie porozmawiać.

- A więc, czy ma ktoś hipotezę, która wyjaśniałaby nasz powrót? – Edmund chyba nie do końca panował nad sobą, bo wyczuwałam w jego głosie targające nim emocje. Od radości, niedowierzania po rozdrażnienie i ekscytację. – Aslan przecież powiedział, że nigdy więcej nie znajdziemy się w Narnii, tak więc czemu tutaj jesteśmy, bo że to Narnia to nie ma wątpliwości.

Czułam, jak stojąca obok Łucja spina się i zaczyna nerwowo gmerać stopą w piasku. Czyżby to ona stała za tym wszystkim?

Niestety nie tylko ja zauważyłam zmianę w jej zachowaniu. Z pytanie ubiegł mnie Piotr:

- Łucjo, czy chciałabyś nam coś powiedzieć? – starał się nie wyciągać pochopnych wniosków i mówił z wymuszonym spokojem.

- W zasadzie to… tak, chciałabym wam coś powiedzieć.- spojrzała na mnie niepewnie. Uśmiechnęłam się zachęcająco i usiadłam na piasku. – Wszyscy pamiętamy obietnicę Aslana, jednak nie znacie szczegółów rozmowy jakiej ze mną odbył. 

- I mówisz nam o tym dopiero teraz?! Po roku?! – Edmund postanowił najwyraźniej puścić emocje wolno. 

Zaczął przechadzać się nerwowo w tę i z powrotem, podczas gdy Łucja wykręcała palce i patrzyła na Piotra błagalnym wzrokiem.
 Widocznie zmiękł pod tym spojrzeniem, bo powiedział: - Uspokój się, Edmundzie, Łucja musiała mieć powód, dla którego nie powiedziała nam tego wcześniej. Prawda? – zwrócił się uprzejmie do siostry.

- Oczywiście, że miałam ważny powód! – wykrzyknęła, by po chwili upaść na piasek. – Dajcie mi powiedzieć, dlaczego się tutaj znaleźliśmy. – powiedziała zmęczonym głosem.

Edmund prychnął widocznie nieprzekonany, ale usiadł posłusznie naprzeciwko nas i przestał rzucać jej wrogie spojrzenia.

- Podczas naszego pierwszego spotkania z Narnią, Aslan powiedział, że kto raz zostaje Królem Narnii zawsze nim jest, prawda? Nie wiecie jednak, że Władca będzie mógł wrócić do swojego królestwa, gdy będzie go ono potrzebować. Z drugiej jednak strony, w przypadku gdyby któreś z nas - tu zerknęła na mnie znacząco – zostawiło tutaj coś bardzo ważnego, coś bez czego nie potrafiłoby odnaleźć się we własnym świecie – wtedy możemy wrócić, wszyscy. 

- Moja latarka. – przerwał jej Edmund ze śmiechem. Posłała mu jadowite spojrzenie i kontynuowała.

- Będzie jednak możliwość zmiany decyzji. Co dziesięć lat, podczas pełni księżyca możemy wrócić, ale wtedy już NIGDY więcej nie przedostaniemy się z powrotem. Świat Narnii umrze w naszym umyśle. Nie będziemy pamiętać co się wydarzyło, zapomnimy, ale będziemy czuli pustkę, bo właśnie tu jest nasz dom, tutaj jest nasze WŁAŚCIWE życie.

Gdy Łucja skończyła mówić zapadła cisza. Piotr zapewne rozważał, jakie rozwiązanie jest w tym wypadku najlepsze. Brał pod uwagę wszystkie za i przeciw. W końcu triumfalny uśmiech rozjaśnił jego zatroskaną twarz. On już podjął decyzję.

Spojrzałam na Edmunda i przypomniały mi się chwile, podczas których lepiej czuł się Narnii. Pojedynki były dla niego istnym darem, a tutaj mógł pojedynkować się do woli. Byłby ekspertem od bezpieczeństwa.

Natomiast Łucja miała tu przyjaciół, którzy kochali ją ponad wszystko. Tutaj mogła spełniać swoje marzenia, każde z nas mogło. Anglia w czasie wojny nie dałaby nam tego co mógł zaoferować nam ten świat.

Widziałam, że moje rodzeństwo podjęło już decyzję. Niezależnie od tego jak bardzo tęskniłabym za rodzicami i tamtym życiem, nie miało to porównania z tęsknotą odczuwaną codziennie od roku. Moje serce wybrało Narnię.

02. Dam sobie radę





- Co ci się stało?! – wykrzyknął Piotr jak tylko stanęłam w drzwiach po dwunastogodzinnym areszcie.

 Jego pytanie było w pełni umotywowane. Wyglądałam jak siedem  nieszczęść. Moją twarz pokrywały liczne zadrapania i ziemia. Ręce i nogi były całe posiniaczone, a w kąciku ust widoczna była smuga zaschniętej krwi. Tak oto wyglądało karanie za zaburzanie spokoju i nie wykonywanie poleceń.


- Zapytaj  Edmunda, może ci odpowie – powiedziałam tylko i udałam się do łazienki. 


Nie chciałam, aby Piotr dawał mu wykład o odpowiedzialności i nie odzywał się do niego przez najbliższy tydzień. Pragnęłam tylko, żeby Edmund zrozumiał, że przez jego zachowanie także nam się obrywa.


Ich krzyki słyszałam nawet w drugim skrzydle pensjonatu. Całe szczęście, że wujek postanowił pojechać do miasta.

Na korytarzu natknęłam się na Łucję.


- Powinniśmy to zgłosić.- widziałam upór w jej oczach, gdy wypowiadała te słowa.


- Nasze słowo przeciwko jego, dobrze wiesz, że nic by to nie dało. – Wolałam nie dodawać Arthurowi powodów do zanęcania się nad nami. – Dam sobie radę, nie martw się.
 



W łazience dokładnie się umyłam, co chwila posykując z bólu. Owinięta ręcznikiem stanęłam przed dużym lustrem szacując zniszczenia na moim ciele. 
Siniaki, których przed godziną jeszcze nie było zaczęły pokrywać mi nogi i brzuch. No trudno, przecież i tak nic na to nie poradzę. Następnie przyjrzałam się swojej twarzy. Tych zadrapań nie mógł zamaskować nawet najlepszy puder.  Również wielki strup przy wardze nie dodawał mi ani pewności ani urody. Postanowiłam nie przejmować się tym tak bardzo, na moim miejscu mógł być Edmund, który z pewnością wyglądałby o wiele gorzej. 


Uspokojona brakiem jakiegokolwiek poważnego uszczerbku położyłam się do łóżka. 


Po raz kolejny o nim śniłam. W zasadzie moje sny nie różniły się od siebie tak bardzo. W każdym z nich występował Kaspian i tylko wtedy mogłam być pewna, jak wspaniałą parę byśmy tworzyli. Los jednak chciał inaczej i nie pozwolił nam być razem. Wmawiałam sobie, że pogodziłam się z tym. Zakończyłam i pożegnałam życie w Narnii. Pożegnałam moją miłość i zostawiłam to wszystko za sobą. Oszukiwałam samą siebie.


Sam fakt, że nie potrafiłam odnaleźć się w prawdziwym świecie jest na to niepodważalnym dowodem. Moje serce bije dla jednego mężczyzny, który żyje w innej czasoprzestrzeni. Cudownie. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Tak oto pojawił się kolejny rozdział, który dedykowany jest Katrin i Amy ;)
Wielkie dzięki dziewczyny!