sobota, 4 maja 2013

UWAGA!

 Informuję, że blog został przeniesiony na http://inna-narnia.blogspot.com/.
Za namową Katrin, której bardzo dziękuję, jeszcze raz przekopałam adresy e-mail i hasła. Aż wstyd się przyznać, ale w ciągle wpisywałam pl zamiast com. Stąd nie mogłam zalogować się na konto.

Przepraszam za utrudniania i zapraszam na nowy adres.


poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział IV



Postanowiliśmy dotrzeć do Ker-Paravelu jeszcze dziś. Z obliczeń Piotra wynikało, że mija dopiero południe więc nie było sensu rozbijać tutaj obozu. Czułam, jak niewiele zostało do spotkania z Kaspianem. Serce waliło mi jak młotem i nagle ogarnął mnie strach.


„A co jeśli on mnie nie pamięta? Co jeśli znalazł już miłość swojego życia?"



Z łatwością przedostaliśmy się przez puszczę i minęliśmy granice Ker-Paravelu. Strażnicy widząc nas kłaniali się i całowali nas po dłoniach. Czułam, że za chwilę eksploduję i nie wytrzymam już ani chwili dłużej.



- Królowie Piotr i Edmund oraz Królowe Zuzanna i Łucja przybyli. – zapowiedział Martin, który był moim poddanym jak i przyjacielem.

Zamarłem na dłuższą chwilę. Pewnie coś mu się pomyliło i tak naprawdę ich tutaj nie ma, albo zrobił mi wyjątkowy paskudny dowcip.
„To pewnie jacyś skarżący się poddani.” – pomyślałem wstając nieśpiesznie i poprawiłem kaftan.

Gdy otwarły się drzwi – zaniemówiłem. 

Naprawdę tam byli. Cudem powstrzymałem się od jakiejś dziwnej reakcji. Starałem się oddychać miarowo i nie cieszyć jak głupek na sam jej widok. Wątpiłem, że darzy mnie takim samym uczuciem, jak ja ją. Mogła już przecież kogoś mieć, mogła znaleźć miłość w swoim świecie. Wyszedłbym na skończonego palanta, gdyby w tej chwili okazał swoje emocje.


 - Witaj Kaspianie! – rzekł Piotr i razem z Edmundem podeszli do niego.
 
Zauważyłam zmianę w jego zachowaniu, gdy spostrzegł się, że naprawdę tutaj jesteśmy. Zachowywał dystans i to zabolało mnie najbardziej. Jak mogłam myśleć, że możemy być razem skoro nawet na mnie nie spojrzał! 

- Piotr! Edmund! Jak…? – nie potrafił dobrać odpowiedniego słowa.

Łucja dźgnęła mnie boleśnie łokciem między żebra i wskazała na niego głową. No tak, jako Królowe powinnyśmy zachowywać się jak damy. Trudno jednak było mi trzymać się etykiety dyscypliny skoro miałam na sobie jedynie cienką piżamę.
Starając się nie okazywać zażenowania swoim strojem, podeszłam do niego spokojnym krokiem i podałam rękę. Bez chwili wahania ujął ją i pocałował. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Miło cię widzieć Zuzanno – rzekł patrząc mi prosto w oczy.

- Nam również. – Łucja była mniej oficjalna i dosłownie rzuciła się na niego nie dając mi dojść do słowa. Byłam jej wdzięczna.

Z śmiechem postawił ją na ziemi i przyjrzał się jej uważnie.

- Nic się nie zmieniłaś.

- Mogłabym to samo powiedzieć o tobie. – pokazała mu język. Otóż Łucja była bardzo przewrażliwiona na punkcie swojego wzrostu, więc każdy centymetr więcej uważała za rzecz świętą.

- Nawet nie macie pojęcia, jak cieszę się na wasz widok. Nie rozumiem tylko jakim cudem tutaj jesteście. Ostatnim razem Zuzanna – zatrzymał na mnie wzrok na dłuższą chwilę. – uświadomiła mi, że nigdy więcej się
nie spotkamy. Tak więc jak to się stało?

- Myślę, że Zuza… - zaczęła Łucja, dlatego szybko jej przerwałam.
- Uważam, że to ty powinnaś mu wszystko wyjaśnić. – powiedziałam z udawaną swobodą. Posłała mi psotne spojrzenie i uśmiechnęła się z triumfem. Była niesamowicie spostrzegawcza i pewnie zacznie bawić się w swatkę. O tak, o niczym innym nie marzyłam.

- Zacznijmy od początku…

Łucja opowiedziała Kaspianowi całą historię. Począwszy od stwierdzenia, że „kto raz zostanie Królem Narnii zawsze nim będzie”, a na jej rozmowie z Aslanem skończywszy. Gdy wyjawiła mu powód dla którego mogliśmy się tutaj znaleźć, moje policzki lekko się zaróżowiły. Nie umknęło to jego uwadze.

- Muszę przyznać, że wasza obecność będzie bardzo pomocna. Na zachodzie toczy się wojna, która rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie. Jak tak dalej pójdzie to za miesiąc będziemy mieli wojnę na terenie królestwa. Ludzie już skarżą się na kradzieże i napady. Nasze wojsko patroluje miasto i staramy się zapobiegać przestępczości, ale nie wychodzi nam to najlepiej. Mam nadzieję, że pomożesz mi z tym
Edmundzie? Z twoimi pomysłami na temat bezpieczeństwa nic nam nie zagrozi.

Edmund dumny jak paw zaczął zapewniać go, że posiada mnóstwo pomysłów na usprawnienie ochrony i oczywiście jest gotowy wdrażać to w życie. Był w swoim żywiole. Uśmiechnęłam się widząc jego zapał i zaangażowanie. Podobne miny mieli zresztą Piotr i Łucja.

Delikatnie dotknęłam ramienia mojego starszego brata i szepnęłam mu na ucho:

- Wypadałoby się troszeczkę ogarnąć, nie sądzisz?

- Oh, tak, tak oczywiście. – zerknął na nasze stroje i krótko się zaśmiał. – Wybaczcie, że przerywam tą fascynującą rozmowę, ale czy moglibyśmy otrzymać jakieś ubrania? Jak widzisz, Aslan zaskoczył nas i
przeniósł tutaj w koszulach nocnych.

Kaspian zaczerwienił się lekko i zawołał:

- Martinie! Zaprowadź, proszę damy i panów do najlepszych pokoi i poproś Annę o dostarczenie dla nich strojów.

- Tak jest, Wasza Wysokość.

_________________________________________________

Uff.. Rozdział IV napisany! Prawdę mówiąc mam już napisane 10 rozdziałów, ale nie nadają się one do publikacji, bo ciągle coś zmieniam ;)
Następny rozdział powinien pojawić się w środę wieczorem.

czwartek, 25 kwietnia 2013

03. Zaczyna się



Obudził mnie przeraźliwy chłód i szum wody. Leniwie przeciągnęłam obolałe kończyny i otworzyłam oczy.
Byłam w szoku. Ujrzałam przed sobą plażę i morze. Obok mnie leżała wciąż śpiąca Łucja, a w oddali majaczyły mi sylwetki chłopców. Wstałam rozglądając się wokoło. Widok wydał mi się dziwnie znajomy, tak że doznałam olśnienia.

„Jestem w Narnii.”

Wszystko począwszy od Zatoki Ryszarda po Góry Gertrudy napawało mnie tak wielką radością, że zaczęłam tańczyć i śmiać się. Swoim zachowanie zbudziłam Łucję.

- Łucja, Łucyjka kochanie, spójrz gdzie jesteśmy!

Zaskoczona przetarła oczy i bacznie się rozejrzała. Ze śmiechem przyglądałam się jej reakcji – rozszerzone oczy i nierówny oddech świadczyły o zaskoczeniu, a szeroki uśmiech mówił sam za siebie. Nie tylko mnie cieszył powrót do Narnii.

„Nigdy nie zakładaj z góry, co cię czeka…”

- Hej, dziewczyny! – zawołał Piotr. – Musimy poważnie porozmawiać.

- A więc, czy ma ktoś hipotezę, która wyjaśniałaby nasz powrót? – Edmund chyba nie do końca panował nad sobą, bo wyczuwałam w jego głosie targające nim emocje. Od radości, niedowierzania po rozdrażnienie i ekscytację. – Aslan przecież powiedział, że nigdy więcej nie znajdziemy się w Narnii, tak więc czemu tutaj jesteśmy, bo że to Narnia to nie ma wątpliwości.

Czułam, jak stojąca obok Łucja spina się i zaczyna nerwowo gmerać stopą w piasku. Czyżby to ona stała za tym wszystkim?

Niestety nie tylko ja zauważyłam zmianę w jej zachowaniu. Z pytanie ubiegł mnie Piotr:

- Łucjo, czy chciałabyś nam coś powiedzieć? – starał się nie wyciągać pochopnych wniosków i mówił z wymuszonym spokojem.

- W zasadzie to… tak, chciałabym wam coś powiedzieć.- spojrzała na mnie niepewnie. Uśmiechnęłam się zachęcająco i usiadłam na piasku. – Wszyscy pamiętamy obietnicę Aslana, jednak nie znacie szczegółów rozmowy jakiej ze mną odbył. 

- I mówisz nam o tym dopiero teraz?! Po roku?! – Edmund postanowił najwyraźniej puścić emocje wolno. 

Zaczął przechadzać się nerwowo w tę i z powrotem, podczas gdy Łucja wykręcała palce i patrzyła na Piotra błagalnym wzrokiem.
 Widocznie zmiękł pod tym spojrzeniem, bo powiedział: - Uspokój się, Edmundzie, Łucja musiała mieć powód, dla którego nie powiedziała nam tego wcześniej. Prawda? – zwrócił się uprzejmie do siostry.

- Oczywiście, że miałam ważny powód! – wykrzyknęła, by po chwili upaść na piasek. – Dajcie mi powiedzieć, dlaczego się tutaj znaleźliśmy. – powiedziała zmęczonym głosem.

Edmund prychnął widocznie nieprzekonany, ale usiadł posłusznie naprzeciwko nas i przestał rzucać jej wrogie spojrzenia.

- Podczas naszego pierwszego spotkania z Narnią, Aslan powiedział, że kto raz zostaje Królem Narnii zawsze nim jest, prawda? Nie wiecie jednak, że Władca będzie mógł wrócić do swojego królestwa, gdy będzie go ono potrzebować. Z drugiej jednak strony, w przypadku gdyby któreś z nas - tu zerknęła na mnie znacząco – zostawiło tutaj coś bardzo ważnego, coś bez czego nie potrafiłoby odnaleźć się we własnym świecie – wtedy możemy wrócić, wszyscy. 

- Moja latarka. – przerwał jej Edmund ze śmiechem. Posłała mu jadowite spojrzenie i kontynuowała.

- Będzie jednak możliwość zmiany decyzji. Co dziesięć lat, podczas pełni księżyca możemy wrócić, ale wtedy już NIGDY więcej nie przedostaniemy się z powrotem. Świat Narnii umrze w naszym umyśle. Nie będziemy pamiętać co się wydarzyło, zapomnimy, ale będziemy czuli pustkę, bo właśnie tu jest nasz dom, tutaj jest nasze WŁAŚCIWE życie.

Gdy Łucja skończyła mówić zapadła cisza. Piotr zapewne rozważał, jakie rozwiązanie jest w tym wypadku najlepsze. Brał pod uwagę wszystkie za i przeciw. W końcu triumfalny uśmiech rozjaśnił jego zatroskaną twarz. On już podjął decyzję.

Spojrzałam na Edmunda i przypomniały mi się chwile, podczas których lepiej czuł się Narnii. Pojedynki były dla niego istnym darem, a tutaj mógł pojedynkować się do woli. Byłby ekspertem od bezpieczeństwa.

Natomiast Łucja miała tu przyjaciół, którzy kochali ją ponad wszystko. Tutaj mogła spełniać swoje marzenia, każde z nas mogło. Anglia w czasie wojny nie dałaby nam tego co mógł zaoferować nam ten świat.

Widziałam, że moje rodzeństwo podjęło już decyzję. Niezależnie od tego jak bardzo tęskniłabym za rodzicami i tamtym życiem, nie miało to porównania z tęsknotą odczuwaną codziennie od roku. Moje serce wybrało Narnię.

02. Dam sobie radę





- Co ci się stało?! – wykrzyknął Piotr jak tylko stanęłam w drzwiach po dwunastogodzinnym areszcie.

 Jego pytanie było w pełni umotywowane. Wyglądałam jak siedem  nieszczęść. Moją twarz pokrywały liczne zadrapania i ziemia. Ręce i nogi były całe posiniaczone, a w kąciku ust widoczna była smuga zaschniętej krwi. Tak oto wyglądało karanie za zaburzanie spokoju i nie wykonywanie poleceń.


- Zapytaj  Edmunda, może ci odpowie – powiedziałam tylko i udałam się do łazienki. 


Nie chciałam, aby Piotr dawał mu wykład o odpowiedzialności i nie odzywał się do niego przez najbliższy tydzień. Pragnęłam tylko, żeby Edmund zrozumiał, że przez jego zachowanie także nam się obrywa.


Ich krzyki słyszałam nawet w drugim skrzydle pensjonatu. Całe szczęście, że wujek postanowił pojechać do miasta.

Na korytarzu natknęłam się na Łucję.


- Powinniśmy to zgłosić.- widziałam upór w jej oczach, gdy wypowiadała te słowa.


- Nasze słowo przeciwko jego, dobrze wiesz, że nic by to nie dało. – Wolałam nie dodawać Arthurowi powodów do zanęcania się nad nami. – Dam sobie radę, nie martw się.
 



W łazience dokładnie się umyłam, co chwila posykując z bólu. Owinięta ręcznikiem stanęłam przed dużym lustrem szacując zniszczenia na moim ciele. 
Siniaki, których przed godziną jeszcze nie było zaczęły pokrywać mi nogi i brzuch. No trudno, przecież i tak nic na to nie poradzę. Następnie przyjrzałam się swojej twarzy. Tych zadrapań nie mógł zamaskować nawet najlepszy puder.  Również wielki strup przy wardze nie dodawał mi ani pewności ani urody. Postanowiłam nie przejmować się tym tak bardzo, na moim miejscu mógł być Edmund, który z pewnością wyglądałby o wiele gorzej. 


Uspokojona brakiem jakiegokolwiek poważnego uszczerbku położyłam się do łóżka. 


Po raz kolejny o nim śniłam. W zasadzie moje sny nie różniły się od siebie tak bardzo. W każdym z nich występował Kaspian i tylko wtedy mogłam być pewna, jak wspaniałą parę byśmy tworzyli. Los jednak chciał inaczej i nie pozwolił nam być razem. Wmawiałam sobie, że pogodziłam się z tym. Zakończyłam i pożegnałam życie w Narnii. Pożegnałam moją miłość i zostawiłam to wszystko za sobą. Oszukiwałam samą siebie.


Sam fakt, że nie potrafiłam odnaleźć się w prawdziwym świecie jest na to niepodważalnym dowodem. Moje serce bije dla jednego mężczyzny, który żyje w innej czasoprzestrzeni. Cudownie. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Tak oto pojawił się kolejny rozdział, który dedykowany jest Katrin i Amy ;)
Wielkie dzięki dziewczyny!

środa, 24 kwietnia 2013

01.Początek



 Siedziałam na ławce czekając na pociąg, który miał za chwilę nadjechać. Od ostatniej wizyty w Narnii czułam, że nic już nie będzie takie samo. Do myśli wciąż zakradał mi się Kaspian. Na samo wspomnienie  moje policzki pokryły się szkarłatem. Najsmutniejsza w tym wszystkim była świadomość, że już nigdy go nie zobaczę, nigdy więcej nie przekroczę granic Narnii.
Aslan uświadomił mnie i Piotra, że nasza poprzednia wizyta była ostatnią. Bardzo ciężko było nam pożegnać się z tym światem. Każde miłe wspomnienie będzie się właśnie z nim wiązało.
Z zamyślenia wyrwał mnie okrzyk Łucji.
W mgnieniu oka obróciłam się i dostrzegłam leżącego na ziemi Edmunda. Momentalnie przyspieszyło mi tętno.  Mój najmłodszy brat miał zakrwawiony nos i właśnie kotłował się z jakiś blondynem. W rogu zauważyłam Łucję rzucającą mu gniewne spojrzenia, lecz gdy napotkała moje spojrzenie westchnęła tylko z rezygnacją.
„Kolejna bójka” – pomyślałam z ciężkim, pełnym rozdrażnienia westchnięciem.
- CO TO MA ZNACZYĆ?! – ryknął strażnik.
Dworzec, który jeszcze przed chwilą pełen był chłopców oglądających jakże fascynującą walkę zaczął pustoszeć. „No jasne – pomyślałam z kpiną – boją się o własną skórę”. Każdy w Lamberthof wiedział, że nie należy podpadać strażnikowi Arthurowi. Byli i tacy, co nie potrafili powstrzymać się od łamania tej zasady. Jednym z nich był właśnie Edmund.  
- Oboje macie areszt na 12 godzin i możecie być pewni, że na samym areszcie się nie skończy. – powiedział z chorym błyskiem w oku.
Zaczęłam się poważnie zastanawiać , gdzie podział się Piotr! Przecież zwykle w takich sytuacjach, które zdarzały się nad wyraz często, to właśnie Piotrek ratował Edmunda z łap Arthura!
Szukanie Piotra przerwał mi okrzyk:
- Chodu!!!
Któż by inny byłby takim idiotą, aby zacząć uciekać. W wyjściu mignęły mi tylko plecy Łucji i Edmunda, a blond włosy chłopak wciąż siedział na ziemi.
- No proszę, jaki odważny ten twój brat – zwrócił się w moją stronę – Wydaję mi się Zuzanno, że będziesz musiała odbyć tę karę za niego.
Po prostu mnie zatkało. Uśmiechnął się szyderczo widząc zbulwersowanie w moich oczach. Nic sobie nie robiąc z moich protestów chwycił mnie mocno pod łokieć. Syknęłam z bólu. I to właśnie w tym momencie go ujrzałam.
Stał jakieś dwa metry od nas, a jego spojrzenie zdawało się topić metal.
- Kaspian? – zapytałam. Lecz on nie odpowiedział, rozpłynął się tylko w nicość, jak mgła.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i jak wrażenia?
Piszcie w komentarzach, czy wam się podoba to co naskrobałam, czy jest sens żebym pisała dalej ;)

Galaretka